Obserwatorzy

Translate this blog to your language :)

środa, 7 października 2015

Big beauty come back :) Plus extrasy dietetyczne od Vitalii :)

Zacznę od tego, że zapomniałam przez pewien czas o istnieniu bloga oraz dokumentacji życia. Wolałam być raczej tu i teraz i nie spędzałam za dużo czasu na internetowym dobrodziejstwie tego świata. Ale pamiętnika w końcu kiedyś każdy potrzebuje, chociażby wirtualnego 
soł here I am :) 

Zdecydowałam się dodać post bo zaczęłam podchodzić do pewnych rzeczy z innej strony, zmieniłam delikatnie priorytety, co skutkowało dużą zmianą w moim życiu. Dla lepszego odbioru post podzieliłam na kilka punktów, bo sporo się działo przez ten czas i niektóre rzeczy w ogóle z pozoru się ze sobą nie łączą (chociaż dla mnie jak najbardziej) :)

1. Zmiana podejścia do pielęgnacji

Każdy zna to uczucie, kiedy zaczyna się interesować tematem i nagle odkrywa, że tak naprawdę nic nie wiedział? Ze mną było nie inaczej...

Po wielomiesięcznych bojach z moją skórą dalej przegrywałam walkę. Nie ważne ile kasy poświęciłam na maski, żele, peelingi, kremy i specjalistyczne fluidy, pomimo dobrych chęci efekty po kuracjach były takie same jak przedtem - szara cera bez wyrazu i systematycznie pojawiające się krostki różnego rodzaju. Do tego pogłębiające się zmarszczki mimiczne, mimo młodego wieku.

Zastanawiałam się co jest z moja skórą nie tak, skoro bardzo o nią dbam a i tak nie otrzymuję tego czego oczekuję, czy to wina genów? Z drugiej strony, moja mama używająca przez połowę życia tylko kremu Nivea, nie ma w ogóle żadnych problemów z niedoskonałościami wynikającymi z czego innego niż jej wieku.

2. Diety, diety....

Postanowiłam poszukać przyczyny gdzie indziej - w diecie oraz środowisku, w którym przebywałam. Szukałam diet na poprawę wyglądu skóry i tak natrafiłam na różne strony traktujące o jadłospisach, które można otrzymywać on-line. Zdecydowałam się na Vitalię - program z dietą oraz ćwiczeniami. (poniżej tego postu extra aplikacja od Vitalii dla każdego :)

Moje odczucia?
Bardzo fajny moduł wprowadzający, dopasowujący jadłospis i plan ćwiczeń do podanych przeze mnie wymagań. Wpisuje się wagę oraz wzrost (chociaż szkoda że nie wymiary...) aktualny oraz ile chciałoby się ważyć pod koniec kuracji i otrzymuje się co tydzień powiadomienia na maila od dietetyka nowym jadłospisie oraz, od trenera, o cyklu ćwiczeń  na następne dni wraz w objaśnieniami jak je wykonać. Przepisy były ciekawe i za każdym razem inne a ćwiczenia wymagające. Pod ręką jest również wirtualny psycholog, który poradzi w razie gdyby naszła mnie załamka. Dodatkowo już na początku można odznaczyć produkty, których nie chce się jeść, ale... max. 10 - przy czym np. weganin miałby spore problemy, by się wpasować...Za to wyrzuciłam cały nabiał, ponieważ ostatecznie obwiniałam go za cerę. 

Efekty?
Na diecie oraz ćwiczeniach za 99PLN schudłam przez miesiąc niecałe 2 kg, poszło troszeczkę w obwodach - wydaje mi się, że przechowywałam też mniej wody w organizmie (opinia na podstawie mojego odczucia, nie mam wagi żeby to sprawdzić miarodajnie). Owszem poprawił mi się wygląd cery oraz ogólna kondycja i samopoczucie, ale szczerze mówiąc ciężko mi było zaglądać codziennie na stronę żeby wiedzieć co zjem w danym dniu. Jako, że już wkręciłam się w dietowanie, potrzebowałam czegoś co stałoby się dla mnie naturalne, by mieć zawsze pewne poczucie w głowie o tym co jem.
Oczywiście wszystkim zainteresowanym polecam obczaić miesiąc na próbę z Vitalią (zwłaszcza leniuszkom takim jak ja). Naprawdę motywuje do działania - zwłaszcza, że opłacasz ją z góry i dla samego siebie jej przestrzegasz i sam/a się kontrolujesz też przez to - efekty są widoczne :)

3. WEGAN time i.. załamka

Nie bez powodu w poprzednim punkcie wspomniałam o weganach - w tym samym czasie zaczęłam się interesować tematem okrucieństwa wobec zwierząt hodowlanych. 
Temat ten siedział gdzieś w mojej psychice od jakiegoś czasu i po prostu czekał aż ewoluuje w danym kierunku. Efektem przemyśleń nad tym co codziennie ląduje na moim talerzu (głównie jak jest robione oraz wszystkie procesy i elementy, które wchodzą w jego skład) stała się decyzja o zaprzestaniu kupowania wyrobów pochodzenia zwierzęcego i spożywania ich
Nie zrozumcie mnie źle - lubiłam mięso oraz białko w nich zawarte, jednak nie podoba mi się sposób hodowli zwierząt dla niego wykorzystywanych oraz przetwarzania.
Dodałam do tego unikany już wcześniej nabiał i mamy wegan style living :)

Więc poduczyłam się troszeczkę z wartości warzywek i dla protein wprowadziłam dużo soi do diety. Nie stroniłam tez od czerwonych warzyw oraz strączków i nasion, które wcześniej spożywałam sporadycznie, a które teraz pasowały mi do smaku... co ostatecznie po miesiącu doprowadziło do bardzo złego samopoczucia. 

Dla niewtajemniczonych - od dawna mam niedoczynność tarczycy, leczoną letroxem już od ponad 10 lat. Po takim okresie choroby jest dla mnie naturalne, że czasem poczuję się zmęczona po pracy bardziej niż zwykle - badania się zgadzają, lekarze mówią, że nic się nie da poradzić, bo każdy ma inne objawy i nie wszystkie znikają nawet po długoletnim leczeniu. Być może nawet taka moja natura, ze szybko się męczę albo 
jestem rozdrażniona. No trudno...

Jednak w trakcie diety wegańskiej, oprócz super stanu skóry i lekkości, po pewnym czasie poczułam stopniowe "przymulenie", brak chęci na cokolwiek, typowa depresja, potem bóle mięśni i totalny brak koncentracji w pracy czy na uczelni. Masakra....

4. Paleo cud i aktualna sytuacja

Oczywiście po internetowej lekturze znalazłam powód złego samopoczucia - soja, strączki, psiankowate (papryka, pomidor...), również gluten w mąkach oraz inne produkty powodujące reakcje krzyżowe, które będąc na wegańskiej diecie spożywałam całe mnóstwo...

Zaczęłam szukać zamienników i w tym momencie musiałam się poddać - ponieważ po wykluczeniu tych składników stałabym się po prostu sfrustrowana i głodna, jedząc samą sałatę z marchewką... a chciałam aby to nie była dieta a styl życia, który polubię i będzie ze mną zgodny.

W dalszych poszukiwaniach odnalazłam kontrastowa dietę: paleo, a dokładniej jej protokół immunologiczny (AIP), który wyklucza wszystkie wspomniane wcześniej przeze mnie składniki, ale niestety zaleca dodanie mięsa. Zrobiłam dalszy research i jednak dieta paleo immuno przynosi największe efekty dla mnie. 
Zaopatrując się w informacje o lokalnych dostawcach mięsa podjęłam decyzje o włączeniu do diety mięsa drobiowego oraz wołowego z ekologicznych hodowli lub ze sprawdzonych źródeł. 
I muszę powiedzieć, że to najlepsza decyzja jaką kiedykolwiek podjęłam, bo czuję się lepiej niż wcześniej. Mam dużo energii oraz mało wody w organizmie, schudłam i mam bardzo gładką oraz czystą buzię, pomimo takiej samej, jak wcześniej pielęgnacji :)

Dodatkowo, zapraszam do ściągnięcia bezpłatnej aplikacji Vitalia dla zdrowego odżywiania oraz planowania posiłków na Twój smartfon: tu :) Najważniejsze plusy:

+ wygodny interfejs z przelicznikiem najważniejszych wartości odżywczych

+ duży zasób produktów, również posiłków z popularnych restauracji

+ brak reklam


Podsumowując...
Aktualnie moja dieta to teraz 70% warzyw i owoców a 30% dobrego mięsa (bez jego przetworzonej formy). Jak najbardziej dalej walczę o prawa zwierząt przetrzymywanych w niewłaściwych warunkach i staram się wspierać osoby trudniące się ekologiczna hodowlą oraz ekogospodarstwa. Pomijając zwykłą ludzka empatię, musimy pamiętać, że chore, szprycowane pigułkami i zestresowane zwierzęta to chore mięso, które później jemy...

Zachęcam w odkrywania swojej drogi do zdrowego życia! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz